Stefan Żechowski. Hetman Tarnowski

1983 - NIESPOTYKANA WYOBRAŹNIA. Helena Kozicka

^Stefan Żechowski. Hetman Tarnowski, sepia

 

„Chłopska Droga”, nr 56 (3332), 13 lipca 1983 r., str. 7
Helena Kozicka

W Galerii BWA w Kielcach już drugi miesiąc trwa wystawa rysunków i obrazów Stefana Żechowskiego. W miarę upływu czasu cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Każdy kto obejrzał tę zadziwiającą twórczość namawia do jej obejrzenia. Zwiedzający wpisują się: „Cudowny, wspaniały świat marzeń, niespotykana wyobraźnia…”
Szkoda, że malarz, sam zresztą pochodzący z kieleckiego, nie dał się wcześniej poznać krajanom. Stefan Żechowski urodził się 19 lipca 1912 roku w Książu Wielkim, jako jeden z czterech synów małorolnego chłopa. Talent zdradzał od najwcześniejszych lat, co dostrzegł nauczyciel rysunków, Józef Rolecki. Starał się nieco chłopcem pokierować. Istotnie, jego uczeń postanowił zostać malarzem.
Realizując swe zamierzenia wstąpił w roku 1928 do Państwowej Szkoły Sztuk Zdobniczych i Przemysłu Artystycznego w Krakowie. Jak większość studentów cierpiał głód i nędzę. Rekompensatą był dla niego wspaniały świat sztuki, z którą mógł obcować na co dzień. Zwiedzał muzea, poznawał dzieła Jana Matejki, Józefa Chełmońskiego, Tadeusza Pruszkowskiego. Zachwycił się malarstwem Artura Grottgera, odpowiadało jego nostalgicznej naturze owo przemieszanie elementów realnych i mistycznych w cyklach „Polonia” czy „Lituania”. Wielkie wrażenie wywarły na nim rysunki i rzeźby Stanisława Szukalskiego. Miał wkrótce okazję zetknąć się z tym artystą, a nawet przyłączyć się do stworzonego przez niego „Szczepu Rogate Serce”. Grupa, mówiąc pokrótce, zerwała z akademickimi formami kształcenia i dążyła do odrodzenia polskiej sztuki narodowej na gruncie prasłowiańszczyzny.
Talent S. Żechowskiego był jednak zbyt oryginalny, by pomieścić się w jakichś ramach. Zaczął więc szukać własnej drogi.
Po odbyciu służby wojskowej (nie był nią zachwycony) wrócił do swego ulubionego zajęcia: rysowania i malowania. Ułatwił mu to znany mecenas sztuki, dr Eugeniusz Pawlas, który zaprosił go do swego domu w Tarnobrzegu. Tam poznał Emila Zegadłowicza. Pisarz kończył wówczas swą słynną powieść „Zmory” i szukał grafika. Obydwaj artyści rozumieli się doskonale, dyskutowali wspólnie nad powstającymi stronami rękopisu oraz ilustracjami. W rezultacie powstało dzieło, bardzo szokujące pod względem tematycznym, w którym trudno rozdzielić autorstwo. Książka została zakazana przez Kościół w okresie przedwojennym, a wydana bez rysunków S. Żechowskiego po wojnie. Jak ciężka jest walka z „Ciemnogrodem” w każdej epoce.
W domu E. Zegadłowicza, w Gorzeniu malarz zetknął się z Wandą Wasilewską i Leonem Kruczkowskim. Wynikiem był cykl ilustracji do „Pawich piór”.
Zbliżała się wojna. Choć wielu ludzi w nią nie wierzyło. S. Żechowski wiedziony intuicją artysty tworzył katastroficzne obrazy nadchodzącej rzeczywistości. Przedstawiał na nich ludzi udręczonych i poniewieranych: „Bezdomny”, „Sieroty w kanale” (jakby przeczucie Powstania Warszawskiego), „Samobójca” - samotne ciało człowieka między urwiskami skał, „Kryzys” - sylwetki ludzkie leżące w poprzek torów wiodących donikąd.
W izolacji lat okupacji, którą spędził w Książku Wielkim, powstało wiele wspaniałych dzieł Stefana Żechowskiego. Wracał wspomnieniami do lat najmłodszych i stworzył cykl „Moje dzieciństwo”. Rozpoczęty „Snem o księgach” (przedstawia chłopca nad otwartą księgą olbrzymich rozmiarów, inne czekają zamknięte), zawiera także „Sobotni wieczór” (portret rodzinny), czy „Ciszę”. Tragedia, jaką przeżywały tysiące rodzin w Polsce, nie ominęła i jego. Dwaj bracia zginęli w obozach koncentracyjnych. Pozostały przy życiu Stefan pracował nad cyklem „Wojna”. Zastanawiał się nad sensem istnienia, co odzwierciedlają rysunki: „Samotność”, „Tęsknota”, „Natrętna myśl”. Tworzy alegoryczny portret Lwa Tołstoja zatytułowany „Ostatnia droga”.
„Po wyzwoleniu (jak napisano w katalogu kieleckiej wystawy) w roku 1945 Żechowski włącza się czynnie w nurt życia społecznego i politycznego”. Jako pełnomocnik rządu na powiat miechowski zajmował się zabezpieczaniem dóbr kulturalnych. W latach 1947-49 przeniósł się na Śląsk, powstały programowane niejako prace w cyklu „Nowe zwycięża”. Brał udział w zbiorowym wydaniu serii portretów bojowników o wolność i demokrację, wykonując podobizny Stefana Okrzei, Romualda Traugutta, ks. Piotra Ściegiennego, Ludwika Waryńskiego.
Jego prace były eksponowane w Warszawie, Katowicach, Łodzi. W roku 1950 na I Ogólnopolskiej Wystawie Plastyki otrzymał I nagrodę za dzieło „Waryński w Szlisselburgu”. Po ekspozycji w Moskwie i Pekinie obraz został zakupiony przez Sejm PRL.
W połowie lat 50-tych S. Żechowski wycofuje się z czynnego życia społecznego, poświęcając się całkowicie sztuce. Wraca do Książa, by w ciszy pracowni trwać, myśleć i tworzyć.
Potrafi nad jednym obrazem długo pracować, wracać kilkakrotnie do tego samego tematu i tego samego płótna. Krytycy podkreślają jego obsesję na punkcie kobiety. Pozornie maluje tę samą modelkę, w rzeczywistości interesują go stany uczuciowe, do odtworzenia których jest mu ona niezbędna. Stylizuje oczy, usta, zawsze pełne i czerwone jak wiśnia, włosy na jednym z obrazów płyną rudą falą za dziewczyną. Malując kobietę (-ty?) używa jaskrawych barw i farb olejnych.
Ogólnie jednak preferuje rysunek czarno-biały i kredkę, przy pomocy której wypowiada się najlepiej. Tematyka jego prac jest bardzo specyficzna. Fascynuje go męka tworzenia. Wybrał tu jako model rzeźbiarza, Michała Anioła i narysował go w koronie cierniowej. W „Improwizacjach Konrada” przedstawił Adama Mickiewicza deklamującego strofy wiersza. Na obrazie „Marsz żałobny Chopina” - sam genialny muzyk, blady i cierpiący gra wychudłymi rękami na fortepianie.
Innym z wielkich tematów S. Żechowskiego jest śmierć. Począwszy od sceny z lat 30-tych, „Staruszka czuwająca przy zwłokach”, artysta wielokrotnie przedstawia kres ludzkiego życia. W podwójnym portrecie „Matejko u Grottgera” młody Artur leży umierający na łóżku. W czasie okupacji stworzył m.in. „Śmierć nad światem” i „Powieszeni”. Po wojnie ilustrował wiersze Bolesława Leśmiana, wybierając „Pogrzeb”. Z własnej inspiracji narysował „Sen o śmierci”.
„Niektóre rzeczy wstrząsające! To jest twórczość” - napisał jeden ze zwiedzających wystawę. A inny: „Pełen szok. Wzruszenie tak potrzebne.”
S. Żechowskiego nie spotyka się na wernisażach, ani w kawiarniach, do których uczęszczają artyści. W galerii BWA w Kielcach, gdzie sprzedawane są obrazy, nie można znaleźć jego dzieł. Woli je trzymać w swej pracowni, oglądać, poprawiać, porównywać. Ciągle maluje. Kilkakrotnie pracował nad swoim autoportretem. Na wystawie zaprezentowano dwa: jeden z roku 1939, a drugi „Portret własny” z roku 1942. Można do nich dołączyć wizerunki chłopca z cyklu „Moje dzieciństwo”. Ze wszystkich wyłania się twarz o wydatnym nosie, ascetyczna, cierpiąca - twarz człowieka trapionego przez mękę istnienia i tworzenia.
Warto poznać sztukę filozofa, malarza i samotnika z Książa Wielkiego.

  • ORGANIZATOR:

  • PATRONAT:

  •  

  • PARTNERZY:

  •