Każdy z nas próbuje sobie wyobrazić stworzenie świata. Wszystkie religie opisują ten moment jako rozdzielenie elementów przeciwstawnych (światło i ciemność , niebo i ziemia, ląd i morze). Przeciwstawność to napięcie, energia, z której życie ma później powstać. Najpełniejszy i jednocześnie najbardziej syntetyczny opis to GENESIS, pierwsze trzy „dni”. Nie bez powodu JAROSŁAW MUDYN – krakowski fotograf, wybrał jako temat ISLANDIĘ. Jej krajobraz jest ilustracją tego momentu rozdzielenia, rozumianego jako kreacja. Stwarzanie polega na rozdzielaniu. W chaosie, który był początkiem wszystko już jest, tylko musi zostać uporządkowane. Dzięki Jarkowi możemy ten moment obejrzeć na wystawie.
ISLANDIA – kraina lodu jest zarazem krainą ognia. Leżąc na styku dwóch kontynentalnych płyt tektonicznych amerykańskiej i europejskiej Islandia to najmłodszy geologicznie obszar Europy. Efekt zderzenia się tych płyt to czynny cały czas poligon geologiczny. Hunnagil w obiektywie Jarka wygląda niczym gigantyczny przekładaniec, fotografowanie go kojarzy się z zaglądaniem do wnętrza ziemi i obserwowaniem jej ułożonych warstwami pokładów. Równo nachodzące na siebie złoża – to coś jak cofanie się w czasie, do chwil kiedy i Europa była takim geologicznym tyglem.
Rozciągające się po horyzont pola lawowe przygnębiają, ale gdy odnajdzie się na nich sylwetki małych ludzkich postaci, to nagle zaczynają się przywoływać w pamięci karty książki „Władca Pierścieni”. Skojarzenia te są słuszne, gdyż Islandczycy wierzą w elfy. Wierzą w elfy i trolle. Ale jak tu nie wierzyć w obecność tych mitycznych stworzeń stając na półwyspie Snaefellsnes przy Kliieu Gerduberg u stóp ściany bazaltowych kolumn. Trudno dać wiarę, że to natura jest architektem tych równych strzelistych, symetrycznych wypiętrzeń. Przypominają one nieukończony, a może przedwcześnie zburzony pałac Krasnoludów w ich krainie Morii. Wprawdzie elfów nie ma na fotografiach Jarka, ale odczuwa się w nich mistyczny charakter tego miejsca.
Wodospady stanowią dla fotografa poważne wyzwanie. Ciągły, monotonny ruch spienionej wody. Co w nim oddać, co zatrzymać? Skogafoss, otulony zielenią wzgórz, czy gigantyczny Selfoss budzący przerażenie ogromem i siłą natury. Człowiek na krawędzi wodospadu Dettifoss dający wyobrażenie o skali fotografowanego zjawiska. Jarek zatrzymał na ułamek sekundy żywioł, pędzącą wodę, więc widzimy ją niczym kłęby wełny czy innej materii udrapowanej się na chropawych skałach. Wodospady, których jest ok 130, to atrakcja tego kraju.
Ich przeciwieństwem są LODOWCE stanowiące przeszło 11 % powierzchni Islandii. Nie są miejscem przyjaznym dla człowieka, ale budzą zainteresowanie wyniosłą, chłodną urodą. Jarek fotografuje je w specyficzny sposób tworząc z lodowych brył strukturalne pejzaże, bawi się geometrycznymi zestawieniami, przez co oglądając góry lodowe w Zatoce Jokulsarlon zapominamy o tym jak są groźne. Czujemy się raczej jak w filmowych dekoracjach, albo w trakcie oglądania reportażu z Plutona zwanego niegdyś Lodową Planetą. Z kolei chłodny i mroczny, otoczony chmurami zlewającymi się z ciemnymi wodami zatoki, widok lodowca Vatnajokull zachwyca, niczym abstrakcyjny obraz. Jednolita, sina płaszczyzna przetykana grafitowymi i niebieskimi nitkami. Drobne, kolorowe kropeczki u stóp lodowca to ludzie, wyglądają niczym sztafaż do renesansowego arcydzieła.
Odrębną grupę fotografii stanowi zestaw kilkunastu monochromów. To kompozycje, są nieco odmiennym zmierzeniem się z tematem. Utrzymane w jednolitej barwnej tonacji, niebiesko-stalowej, oddają niepowtarzalny, chłodny, surowy klimat wyspy. To poszukiwanie właściwej formy. Na bazie ujęć konkretnych miejsc, zostały wyszczególnione ich detale, fragmenty, będące punktem wyjścia do zbudowania HORYZONTALNYCH KOMPOZYCJI (rzadziej wertykalnych). Linie warstwowo nachodzących na siebie zwałów lodowej kry na jeziorze Jokulsarlon, belki drzew spływających z syberyjskich rzek do Oceanu Arktycznego. Niczym owady w kroplach bursztynu zostały zatopione w tych obrazach. Fala liżąca kamienisty brzeg czarnej plaży Reynisfjora, światło ślizgające się po lodowej formacji „cielącego się” lodowca Vatnajokull, skały wystające z morza w pobliżu półwyspu Derholaey (w tym jedna to 15 m Hvitserkur, do złudzenia przypominająca smoka pijącego wodę) osnuty mgłą wierzchołek góry, Sun Voyager pomnik zbudowany w 1986 roku na 200 lecie Reykiawiku, bazaltowa kolumnada Gerduberg. Wszystkie one ułożone obok siebie są rodzajem FOTOGRAFICZNEGO LAPIDARIUM islandzkich skojarzeń. Każde osobno można by się przypisać różnym zakątkom Ziemi, ale w każdym z nich widać pars pro toto DUCHA ISLANDII.
Oglądając fotografie Jarka, zdajemy sobie sprawę, że mówią one nie tylko o Islandii, ale właściwie o całym świecie, a nawet wszechświecie – tak jak pojmuje go AUTOR. Duże odległości, nieutwardzone szutrowe drogi, nieprawdopodobna zmienność pogody (bo jak mówią sami Islandczycy – Islandia nie ma klimatu tylko ma pogodę) to dla niego nie problem, tylko przeszkody do pokonania przez uparte i zdecydowane dążenie do celu. Wielogodzinne wędrówki, aby odszukać właściwe miejsca, do zbudowania kompozycji, czekanie na dobre światło, stawianie namiotów i osłon w celu ochrony przed padającym deszczem i silnym wiatrem. Warunki te uniemożliwiają robinie zdjęć bez statywu. Wymuszają zmierzenie się z żywiołem przy minimalnych oświetleniu, stosowanie wyrafinowanych technik fotograficznych. Ale dla Jarka technika fotografowania to tylko dążenie do uzyskania satysfakcjonującego efektu końcowego. Aparat to tylko narzędzie, można wykorzystać je na wiele sposobów.
Zdefiniowałbym fotografowanie Jarka – jako poszukiwanie perfekcji, ładu i harmonii. Brzmi to może bardzo poważnie, ale Salwador Dali powiedział, że patrzeć to znaczy tworzyć. I jest to trafne porównanie szczególnie w odniesieniu do fotografa. Techniki można się nauczyć, ale zdolność spostrzegania jest darem.
Marek Marko
Kraków 23/01/2019