Od 2010 roku, co dwa lata przy Bazylice Grobu Bożego organizowane są Miechowskie Dni Jerozolimy. Jest to ważne wydarzenie kulturalne, w czasie którego odbywają się imprezy towarzyszące, a więc też wernisaże wystaw łączących w sobie elementy sakralne i świeckie.
Na rok 2016 zaplanowana jest wystawa „Sacrum” Pawła Warchoła – artysty, który ma w swoim twórczym dorobku wiele dzieł i wystaw o tej tematyce. Biuro Wystaw Artystycznych „U Jaksy” włączając się do wydarzenia wokół którego integruje się całe miasto realizuje swoje statutowe cele, których nadrzędną ideą jest promowanie sztuki współczesnej wrażliwej na bodźce wypływające z aktualnego społecznego zapotrzebowania.
Bożogrobcy, którzy przybyli do Miechowa w 1163 roku, dali początek miastu, które powstało niejako dla nich tworząc wokół Zakonu sieć usług rzemieślniczych oraz punkty dostaw towarów wszelkiego rodzaju. Nasuwa się stwierdzenie, że Miechów zawsze kojarzony był z „Sacrum” jako świątynią koncentrującą wokół siebie sferę świętości wyrażającą się wierzeniami, obrzędami oraz praktykami religijnymi. 6 września 1290 roku po spaleniu Miechowa przez Tatarów proboszcz Piotr, zwany przeorem jerozolimskim, wystarał się o przywilej lokacyjny, który wydał książę wielkopolski i krakowski Przemysł II w Krakowie. W tej symbiozie miasto związane z żywymi dziejami Bożogrobców działało aż do kasacji Zakonu, która nastąpiła w 1819 roku. Jego pośredni wpływ na życie miasta trwa wciąż żywiąc się bogatą historią, aż po obecne ponowne ożywienie kultu Stróżów Grobu Chrystusowego. Zakonnicy jako mnisi nie powrócili do Miechowa ale zawiązał się Zakon Rycerski Świętego Grobu Bożego w Jerozolimie, który promuje Miechów jako „Polską Jerozolimę” i rozpowszechnia informacje o Ziemi Świętej.
Wystawy o tematyce sakralnej goszczą w Galerii „U Jaksy” dosyć często. Wynika to niejako z usytuowania Galerii w podziemiach budynków poklasztornych nasyconych atmosferą dawnych dziejów. Pomieszczenia te kryją wiele tajemnic, a ich budowa datowana jest na okres wczesnego średniowiecza. Niewątpliwie są to najstarsze i najpiękniejsze piwnice w Miechowie, które tworzą specyficzny klimat wyizolowany ze współczesności grubymi murami, kolebkowym sklepieniem i głębokim podziemnym usytuowaniem. Prezentowane w nich dzieła sztuki współczesnej stanowią duży kontrast nie rywalizujący z otoczeniem. Wielu artystów ulega tej nastrojowości przygotowując wystawy niejako specjalnie przeznaczone do prezentacji właśnie w tym miejscu. Warto wspomnieć wystawę Tadeusza Maja, który wstępując „w progi Galerii” wykrzyknął „chciałbym tu mieć wystawę” i wkrótce potem zrealizował swoją wizję „Sądu Ostatecznego”. Podobnie zareagował Paweł Warchoł, przybywając do Galerii „U Jaksy” na wernisaż zbiorowej wystawy „ANEKS”, której był uczestnikiem.
Twórczość Pawła Warchoła jest wielowątkowa, a jego aktywność twórcza niebywała, o czym świadczą liczne nagrody zdobywane w konkursach ogólnopolskich, międzynarodowych i zagranicznych. Jest to twórczość o głębokiej symbolice, a w sferze „sacrum” sięgającej od katakumbowych znaczeń, poprzez wielokulturowe interpretacje krzyża do własnych odczuć istnienia Boga. Zapewne nie przypadkowo trafiła w moje ręce książka Michała Hellera Bóg i nauka. Moje dwie drogi do jednego celu. Książka ta naprowadza mnie do nowego odczytywania sztuki w kontekście z religią. Przygotowywałam już wcześniej katalog do wystawy o zabarwieniu sakralnym „Barwy Małopolski” dla Jana Pawła II, w której odwoływałam się do tekstu Jana Pawła „List do Artystów” Watykan, 4 kwietnia 1999, w którym nasz Wielki Polak stwierdzał:
Społeczeństwo potrzebuje bowiem artystów, podobnie jak potrzebuje naukowców i techników, pracowników fizycznych i umysłowych, świadków wiary, nauczycieli, ojców i matek, którzy zabezpieczają wzrastanie człowieka i rozwój społeczeństwa poprzez ową wzniosłą formę sztuki, jaką jest «sztuka wychowania. W rozległej panoramie kultury każdego narodu artyści mają swoje miejsce. Gdy idąc za głosem natchnienia tworzą dzieła naprawdę wartościowe i piękne, nie tylko wzbogacają dziedzictwo kulturowe każdego narodu i całej ludzkości, ale pełnią także cenną posługę społeczną na rzecz dobra wspólnego...”
Wciąż jednak brakowało mi jasnej filozoficznej myśli wypowiedzianej przez uznany autorytet na temat posłannictwa artystycznego i znalazłam ją właśnie u M. Hellera, który we wspomnianej książce pisze: Na jedną z odbywających się tam sesji został zaproszony pewien znany teolog, który miał nakreślić stan dialogu pomiędzy teologią a naukami przyrodniczymi. Jednak po zakończeniu odczytu prawie wszyscy obecni na Sali naukowcy wyrażali opinie tego typu: „To co usłyszeliśmy, jest absolutnie niezrozumiałe, długa czcza gadanina”. Dla kolegów teologów prelegent był prawdziwym autorytetem, naukowcy natomiast nie mogli dostrzec sensu jego wystąpienia, bo było im ono zdecydowanie obce. W sposób mniej lub bardziej oczywisty doświadczamy każdego dnia tej trudności w komunikacji. A szkoda, bo w dużej mierze naukowcy są osobami naturaliter religijnymi, chociaż wielu z nich nie należy do konkretnego wyznania czy Kościoła. Są instynktownie „pobożni”, po podczas prowadzonych badań stykają się z immanentną racjonalnością zjawisk naturalnych, z tajemnicą, która wymaga od eksperymentatora szczególnych predyspozycji do obserwowania i słuchania.
Do tej kategorii naukowców niewątpliwie zaliczyć można artystów, którzy poszukując natchnienia twórczego podziwiają piękno boskiego stworzenia w otaczającej nas naturze. Medytując nad własnymi kompozycjami, obserwując i analizując otaczający świat stają się naukowcami, podobnie jak uczeni utożsamiają się z artystami. Profesor Michał Heller w matematycznych równaniach teorii naukowych dostrzegał dzieła sztuki, a wielkich fizyków uważa za genialnych artystów tworzących swe kompozycje z liczb i matematycznych formuł, a samego siebie odnajdywał w roli naukowca-artysty. Problem braku wzajemnego zrozumienia teologów i naukowców, a tym samym artystów, ujawnia się bardzo często na każdym szczeblu próby nawiązania dialogu. Dzieło sztuki stworzone przez artystę, który posługuje się symbolami, skojarzeniami i metaforą, odczytywane są w pełni tylko przez widza najbardziej wtajemniczonego w tajniki sztuki, filozofii i ogólnej wiedzy. Ta zależność nie idzie w parze z wykształceniem ponieważ zaniedbania edukacyjne z zakresu edukacji plastycznej na szczeblu szkół średnich są tak duże, że uniemożliwiają pogłębianie wiedzy w trakcie studiów, oczywiście z wyłączeniem kształcenia artystycznego. Praktycznie wychowanie plastyczne zniknęło z programów szkolnych, a ponadto ograniczono wyjścia uczniów w trakcie lekcji do galerii i muzeów. Nie opracowano żadnego innego systemu edukacyjnego aktywizującego uczniów do uczestnictwa w ambitnym życiu artystycznym kultury wysokiej. Brak wiedzy sprawia, że dzieło sztuki jest raczej odczytywane poprzez instynktowne czucie niż poprawną analizę, co z kolei prowadzi do zubożenia odczytywanego dzieła traktowanego jako niezrozumiałego. Taki stan rzeczy można przyrównać do słuchania obcojęzycznych piosenek poezji śpiewanej w języku, którego nie znamy, gdzie tekst jest bardzo istotny.
Sztuka wczesnochrześcijańska, okresu średniowiecza i renesansu była hołubiona przez teologów ponieważ traktowana ją jako pomoc dydaktyczną w głoszeniu wiedzy religijnej. Współcześni teologowie zaniechali tego sposobu bo oddalili się od sztuki, która stała się dla nich niezrozumiała częściowo z powodu wąskiego zakresu wykształcenia (człowiek Renesansu wykształcony był wszechstronnie), częściowo z powodu zmiany wartości budujących dzieło sztuki, które obecnie poza warstwą literacką i filozoficzną zawierają w sobie bogate pokłady wartości formalnych. Nie mówiąc już o tym, że i treści literacko-filozoficzne nie są przedstawiane w sposób dosłowny lecz są ukryte w przenośniach, symbolach i skrótowych odnośnikach. W tym kontekście sztuka Pawła Warchoła jest o tyle łatwiejsza, że artysta tworzy dzieła z bardzo różnymi stopniami wtajemniczenia, od portretów począwszy, które są zrozumiałe dla wszystkich, poprzez syntetyczne kompozycje, jak w cyklu rysunków zatytułowanym „Oratio” (Czternaście rysunków piórkiem. „Piórkiem” – to należy zaznaczyć, gdyż tym prostym narzędziem zakreśliłem 14 prac o formatach 60 x 80 cm, co w sztuce jest raczej rzadkością), aż po symboliczne formy z cyklu Walce, czy Eksponaty.
W swoim dorobku twórczym artysta posiada też cykl Szczątki, w którym elementy realizmu współtworzą z abstrakcyjnym formami, obrazy stanu ducha – cierpiącego i katastroficznego. Kompozycje zbudowane z ciemnych, ciężkich a niekiedy twardych form skontrastowane są z miękkimi, cienkimi liniami poplątanymi jak nić Ariadny w labiryncie Minosa. Wielu odbiorców uzna je za interesujące z szacunku dla artysty i założenia, że ta niezrozumiałość ma naukowy podkład, ale zachowają dystans by nie zgubić się w swych dociekaniach. Trzecia warstwa znaczeniowa dzieł Pawła Warchoła zawarta jest w labiryntach maszynerii i symbolach skojarzeniowych i tę warstwę odczyta tylko ten widz, który jak Tezeusz skorzysta z pomocy by wydostać się na zewnątrz bezpiecznie, czyli by móc w pełni ujrzeć dzieło sztuki w świetle, w którym zostało uformowane. Pomoc może być doraźna, np. może to być rozmowa z artystą lub długotrwała, nabyta metodą edukacji plastycznej, umożliwiającą przeprowadzenie własnej analizy dzieła.
Wielu widzów nie dostrzeże wszystkich walorów zawartych w tych rysunkach, a szczególnie ci, którzy chcą koniecznie wszystko poznać rozumem nie pozwalając uwolnić się czuciu, które w sposób podświadomy dokonuje interpretacji każdego dzieło sztuki. Na potwierdzenie tej tezy przytoczę słowa wypowiedziane przez wykształconego człowieka, który zwiedzając wystawę wypowiedział słowa: Ja tego nie rozumiem, ale to mi się podoba – ta szczerość świadczy, że widz uwolnił swoje czucie od rozumu.
Tworząc rysunki Paweł Warchoł sięga do struktur materii ze świata przyrody i techniki. Jego „sacrum” jest ukryte i trzeba do niego dotrzeć podążając drogą logiki i ścieżkami swobodnego odczuwania tego co działa na nasze emocje. Już w serii szkiców odbiorca zderza się ze swobodną formą wyrażoną w bazgrołach kontrolowanych (nie mylić z bazgrołami nazywanymi, które są pierwszą formą wizualnej wypowiedzi dziecka), w których artysta ujawnia swoje emocje długością, rytmicznością, kontrastowością i natężeniem kreski. Prezentowałam kiedyś w Galerii „U Jaksy” wystawę rysunków Reiji Remes z Finlandii, która w ten sposób budowała swoje „Listy z podróży”. Taki list mógł być zaadresowany do wszystkich obywateli świata, a każdy kto by go otrzymał odczuł by emocje w nim zawarte subiektywnie, ale równocześnie odczuwał by jego obiektywne instynktowne znaczenie.
Paweł Warchoł wyznaje, że wyrastał w otoczeniu świątyń, nasiąkał ich atmosferą i głęboko odczuwał wartości sakralne. Ten impuls jego pobożności odczytywany jest przez widza poprzez znaki, które artysta kreśli w swoich rysunkach nadając im filozoficzno-teologiczny charakter. Szczególnie często wyłania się z nich znak krzyża (krzyże wklęsłe, krzyże – kraty, krzyże – wiatraki, itp.), przez chrześcijan jednoznacznie odczytywany. Bardzo często odwołuje się też do nazwy OŚWIĘCIM, słowo to zarówno jako dźwięk i jako wizualny znak budzi skojarzenia ze zniewoleniem człowieka, jego spętaniem, ze śmiercią. Chrystus umierał w cierniowej koronie, a więzień Oświęcimia z wyrytym numerem ewidencyjnym. Obie męki są symbolem odarcia z człowieczeństwa, z godności dziecka bożego. W tym świecie tylko modlitwa ma sens. Dlatego właśnie Twórczość Pawła Warchoła jest ważna. Artysta ukazuje nam niemoc przeciwstawienia się przemocy, ale jednocześnie oddaje hołd pokonanym i w ten sposób przyczynia się do budowania lepszego świata.
Krystyna Olchawa